Przyszła Bereza nazywa się Sanok

Sanok złapał pana boga za nogi. Obiekt który tu wkrótce powstanie z pewnością uczyni miasto sławnym. Taki zaszczyt im się trafił, wyobraźcie sobie. Decyzje o charakterze inwestycji i jej lokalizacji ponoć osobiście podejmował pan minister Ziobru, a radosną nowinę poleciał zakomunikować autochtonom wiceziobru, czyli minister Jaki Taki. 

O co chodzi? Ano chodzi o to, że w tymże Sanoku ma powstać regularne więzienie, czyli jak życie wkrótce pokaże, obóz reedukacyjny dla członków i sympatyków totalnej opozycji, zdolny pomieścić przynajmniej tysiąc skazańców.

Pan minister Jaki Taki zaznaczył, że rządowi bardzo zależy, by inwestycja powstała najszybciej jak to możliwe, nawet etapami jeśli trzeba. A że trzeba to pewne, bo – jak przewiduje pan minister – pierwsi pacjenci powinni tu trafić już za mniej więcej rok. Na to wskazuje „dynamiczny rozwój sytuacji w kraju”.

Wszystko wygląda na nieźle skorelowane czasowo, gdyż mniej więcej rok właśnie, potrzebny będzie odrodzonym sądom polskim na złapanie właściwego pionu i wejścia w odpowiedni rytm pracy. Potem wystarczy jedynie dostarczyć im odpowiednią ilość podejrzanych, a oni już będą wiedzieli co z nimi zrobić.

Samotnia w podnóża Bieszczad może być więc świetnym adresem na resocjalizację wszelkiego rodzaju opozycjonistów, demonstrantów, zdrajców i innych kanalii wycierających sobie mordy polskimi świętościami.

Biorąc pod uwagę to, że mamy oto prawicowo-nacjonalistyczny rząd o wyraźnie eksterminacyjnych ciągotach, oraz że Sanok uchodzi za jeden z bastionów prawicy i dzikiego nacjonalizmu (będzie skąd werbować kapo), lokalizacja więzienia, a w zasadzie obozu, jest jak najbardziej uzasadniona.

Poza tym patrząc na to racjonalnie i bez zbędnych emocji, wreszcie zagraniczne media z czystym już sumieniem, bez podejrzeń o zniewagę i bez obawy o srogość polskich sądów, będą mogły do woli używać terminu „polski obóz koncentracyjny”.

Bereza co nazywa się Sanok. Czyż nie dobra to zmiana?