Głowa boli od nadmiaru świętowania

Podobnie jak znacząca część z was, mam dzisiaj pewien dylemat, mianowicie co świętować, a w zasadzie co bardziej świętować, jeśli już w ogóle cokolwiek świętować.

◊

Zatem czy ronić łzę nad czasami niesłusznie minionymi, kiedy to Polska była Polską (to nie moje, tylko złośliwie zapożyczone) a Piłsudski nie stetryczałym do cna dziadem, kiedy z pomocą którejś z rozlicznych Matek Boskich pogoniliśmy bolszewika i odnieśliśmy dość szczęśliwe zwycięstwo, jedno z niewielu w dziejach Polski.

Czy może jednak jako Polak, Wolaki Katolik (którym akurat nie jestem, ale na potrzeby tego tekściku niechaj przez chwilę będę), czcić i składać dary z ziół, warzyw i kwiatów najważniejszej dziś z owych wspomnianych już Mateczek Boskich, zwanej powszechnie zielną.

Czy iść ręka w rękę z Macierewiczem i jego coraz bardziej zwichrowanymi chłopcami, czy może przyłączyć się do świętojebliwców i – parafrazując – z obrazem wzniesionym wysoka ponad głowy maszerować krzyczeć: „Matka Boska Zielna jest dziś najważniejsza, Matka Boska Zielna ma w dupie wszystkie inne Matki Boskie”.

No taki dylemat mam i za nic nie mogę zdecydować w którym kierunku podążać.