POLITYKA

Coś ma z BAŃKĄ ten Bańka

Wiecie już zapewne, że włodarze polskiego sportu (oczywiście powstającego z kolan i jak najbardziej odzyskanego), pod światłym kierownictwem biegacza Bańki, zabierają się za pilną dezubekizację związków sportowych. W tym tych wyjątkowo strategicznych, jak choćby związek wrotkarzy i rolkarzy czy związek poganiaczy psich zaprzęgów.

Chodzi o to generalnie, że dla polskiego sportu dziś problemem nie są wyniki (chuj z nimi rzec można), natomiast problemem jest pochodzenie działaczy. Tłumaczę sobie to w ten sposób, że owych wyników jak nie było tak pewnie dalej nie będzie, ale w zamian chodzi o jakikolwiek sukces, choćby wizerunkowy. Dobra zmiana ma bowiem swoje wymagania!

Wedle źródeł zbliżonych do ministerstwa sportu, w Polsce działa w tej chwili około 70 związków sportowych, co oznacza, że mamy 70 zarządów, co z kolei oznacza, że mamy jakiś 560 członków tych zarządów. A w tych zarządach, wedle węchu ministra sportu Bańki, aż roi się od byłych funkcjonariuszy „organów bezpieczeństwa PRL”. Tak dalej być oczywiście nie może!

Minister Bańka z bańki wręcz wymyślił takie oto rozwiązanie, że tych byłych funkcjonariuszy aparatu represji, mają zastąpić aktualni funkcjonariusze aparatu represji. Jak się wkrótce okaże, ci aktualni funkcjonariusze, to również byli funkcjonariusze, tyle że teraz zapisali się do PiS, a więc są pod szczególną ochroną. Ba, są nawet promowani jako wybitni fachowcy.

Tak więc pan minister Bańka za parę dni zamierza złożyć w sejmie projekt odpowiedniej ustawy, która skutecznie odubekizuje polski sport poprzez totalne jego spisienie.

rekommend-dudapiotr-170112

Szefowie (dotychczasowi) związków o pomyśle Bańki wypowiadają się raczej niechętnie, czyli milczą, choć są tacy którzy pukają się w bańkę. Prezes Boniek, jeden z nielicznych którzy odważył się coś powiedzieć uznał, że generalnie dla niego to pikuś i marginalny problem, prawie że mu to zwisa, ale jak trza się będzie zlustrować, to on się zlustruje. Tryskał wyjątkowo dobrym samopoczuciem, co jednak mnie trochę zdziwiło, bo na jego miejscu to raczej byłbym ostrożny.

No bo drodzy państwo, jak się się grało czas jakiś (w każdym razie więcej niż jeden dzień) w Zawiszy Bydgoszcz, klubie patologicznie wręcz wojskowym i brało kasę ewidentnie skażoną totalitaryzmem, to należałoby by dziś raczej siedzieć cicho, zachowując daleko idący dystans do rzeczywistości i ostrożniej formułować opinie.

I to by było po pierwsze. Zaś po drugie…

Jeśli pan minister Witold Bańka chce być uczciwy i wiarygodny to niechaj zamiast lustrować innych, wpierw zlustruje siebie. W tym sensie, że niechaj oświadczy, czy i kiedy się koksował, czym się koksował i przez jak długi czas.

Bo jeśli się koksował – a wtedy, kiedy on był aktywny koksowali się wszyscy – to po prostu nie wypada żeby stał na czele polskiego sportu. Bo ministerstwem nie mogą kierować oszuści i sportowcy w przeszłości nie mający nic wspólnego z uczciwością.

Osobiście jednak w niewinność pana ministra absolutnie wierzę, bo ewidentny brak wyników i znaczących sukcesów sportowych, najlepiej świadczy o tym, że był czysty i nigdy nie korzystał z dopingu.

Jego poprzednik na tym stanowisku za pierwszej pisiej kadencji, minister Lipiec, jako chodziarz coś tam coś tam jednak sportowo osiągnął (przynajmniej w porównaniu z Bańką), ale jednocześnie zawdzięczał to coś tam coś tam regularnemu koksowaniu się. Potem jeszcze zaczął kraść i skończył jak skończył, czyli w pierdlu i na marginesie. Nie twierdzę więc, że obecny minister godnie podtrzymuje tradycję, wskazuje jedynie na konieczność jasnych deklaracji, bo jest ku temu klimat po prostu.

No i rzecz jeszcze jedna, skoro dotykamy tu drastycznego problemu służb, sportowców, przeszłości i tych mniej więcej spraw.

Otóż, skoro będzie się pozbawiać nienależnych zaszczytów obecnych członków zarządów sportowych związków, to jednocześnie przywrócić się powinno zaszczyty i honor wszystkim tym sportowcom, którzy nie bacząc na konsekwencje, drzewiej ratowali godność Polski. Chodzi o to by wreszcie zrehabilitować wszystkich sportowców szpiegów z okresu PRL.

Poczynając od symbolu jakim jest szablista Pawłowski. On, tak jak Kukliński szpiegował nie dla kasy, tylko dla idei i dla dobra ojczyzny. Dlaczego Kukliński jest więc dziś generałem i stawia mu się pomniki a o Pawłowskiemu nikt nie pamięta i nikt się za nim nie ujmuje? Pamiętajmy też, że Pawłowski siedział przez długie lata, był represjonowany i torturowany przez bezpiekę, a Kukliński ni kuta. Dał gościu dyla i wiódł dostatnie oraz wygodne życie w apartamencie na Florydzie.

Więc czas najwyższy przypomnieć sobie o zapomnianych już patriotach, o żołnierzach wyklętych polskiego sportu, zwłaszcza, że w tej robocie Pawłowski był pierwszy i rzec można przecierał szlaki. Tak jak potrafił walczył o to, by już wtedy Polska wstała z kolan.

icon-fanpejdz-ramka-300

2 komentarze dotyczące “Coś ma z BAŃKĄ ten Bańka

  1. Zwinka

    O matko, to taki np. Feliks Stamm ( o żesz, do tego wszystkiego jeszcze to nazwisko) i jego słynni na cały świat wychowankowie mają farta, że już nie żyją. Chociaż cholera wie, jak się ta cala Bańka zabierze do roboty, to może im zdobyte medale w trymiga zdeubekizują …

    Polubienie

  2. darek_lask

    Wykopią, zdeubekizują i zakopią – ale wszystko na koszt rodzin.

    Polubienie

twój komentarz:

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.