KULTURA&MEDIA

Zabierzmy im zabawki które my chcemy mieć

Media, zwłaszcza te zgermanizowane, to temat na tle którego te od Kaczyńskich ewidentnie pierdolca dostali. Jest to jednak pierdolec poniekąd kontrolowany, celowy i strategicznie zasadny. Bo im szybciej i im skutecznej suwerenowi wmówi się, że za wyborem Tuska, plagą poronień w Pułtusku, pornografią na Podhalu, oraz chorobą alkoholową niektórych ministrów stoją gazety ręcznie sterowane z Berlina, tym lepiej. Tym szok będzie mniejszy i mniej protestów, kiedy je siłą kacze bojówki zaczną odbierać.

Tygodnik „wSieci”, specjalizujący się w tzw. postinformacji lub fake newsach, czyli informacjach z dupy lub jak wolicie z dużego palca wziętych, właśnie ogłosił, że brukowiec „Fakt” manipulowany jest i skrupulatnie kontrolowany przez berlińskiego nadzorcę Petera Priora.

„Artykuły przygotowywane przez dziennikarzy były najpierw tłumaczone przez sekretarkę, a potem przesyłane mu mailem. Prior czytał i pouczał dziennikarzy, jeśli ci napisali artykuły krytyczne wobec rządu PO, Donalda Tuska czy Lecha Wałęsy. Ale atakował też za to, że zbyt życzliwie piszą o nowo wybranym prezydencie Andrzeju Dudzie”.

Czyż nie jest to mocny argument na rzecz natychmiastowej wręcz repolonizacji „Faktu” i innych gazet? Jest! Tyle, że to argument i mocny i mocno chybotliwy. Bo co by było, gdyby tak napisać, że w redakcji „wSieci” też za dobrze w tym względzie się nie dzieje. A więc gdyby napisać to tak:

„…artykuły przygotowywane przez dziennikarzy „wSieci” są najpierw wysyłane na Nowogrodzką, a po przeczytaniu dziennikarze tygodnika są pouczani, czasem w sposób bardzo zdecydowany i nieprzyjemny, że materiały są zbyt mało krytyczne wobec opozycji, oraz zdecydowanie, wręcz skandalicznie mało napastliwe w stosunku do Tuska. Redakcja jest też atakowana za to, że za mało życzliwie i z niedostatecznym zaangażowaniem pisze o sukcesach galaktycznego przecież rządu, oraz o prezydencie Andrzeju Dudzie”.

Nie wiem czy to prawda, to znaczy czy wszystkie teksty „wSieci” wędrują przed ukazaniem się na Nowogrodzką, ale jak się je czyta to ma się wręcz pewność, że tak właśnie jest.

O co w tej całej łatwej zresztą do przejrzenia grze chodzi, elegancko wyjaśnia w tej samej zresztą gadzinówce Bronisław Wildstein, choć mam wrażenie że nieco się zapędził i efekt jest inny od zamierzonego.

„Nie istnieją wolne media i niezależni dziennikarze, którym właściciel poleca, co mają pisać. Demokracja kończy się, kiedy obywatele pozbawieni są bezstronnej informacji, tak jak kończy się – wraz z wolnością – kiedy dopuszczalny jest tylko jeden światopogląd narzucany przez najsilniejszych”.

Rozumiem, że pan Bronisław doszedł do tej słusznej konstatacji, przede wszystkim obserwując to, co dzieje się w telewizji publicznej, publicznym radiu, oraz w szmatławcach pokroju wspomnianego tu „wSieci”. Poza tym on z zasady wie o czym pisze, bo to Żyd tak jak i ja, a my Żydzi też kiedyś miewaliśmy media i na mediach znamy się równie dobrze jak na handlu i lichwie.

A w sumie zmierzam do tego po prostu, że te wszystkie manewry, to ustawiczne pierdolenie (trudno o bardziej właściwe słowo w tym przypadku), o repolonizacji czy degermanizacji mediów, jest spowodowane poczuciem wyjątkowego dyskomfortu. Bo to Niemcy (choć nie tylko) mają zabawki, których nam nie chcą oddać, a które są nam bardzo potrzebne. I nie ważne czy oni tam piszą prawdę, czy tylko półprawdę, ważne, że przez nich my nie mamy gdzie drukować naszych kłamstw.

A w ogóle to my tych Niemców bardzo nie lubimy. My ich tak bardzo nie lubimy, że Karnowskie na ich wrednych niemieckich serwerach trzymają ponoć portal „wPolityce” i jeszcze płacą im za to!

2 komentarze dotyczące “Zabierzmy im zabawki które my chcemy mieć

  1. Renata

    Polszewia w najgorszym wydaniu. NIe moge się doczekac kiedy za to wszystko bekną

    Polubienie

twój komentarz:

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.