Wbrew pojawiającym się tu i ówdzie plotkom mającym znamiona celowej dezinformacji oświadczamy iż mecenas Stefan Hambura vel Hamburger postanowił jednak kontynuować kurację odchudzającą.
◊
Pan mecenas postanowił odchudzać się w imieniu Polaków zamieszkujących w Niemczech, jakoby walcząc o ich prawa. Cele są dwa: ze 130 kilogramów zejść do pułapu 115, oraz wywalczyć przy okazji dla wspomnianych Polaków status mniejszości narodowej której ponoć nie mają.
Związek Polaków w Niemczech pro forma złożył panu Stefkowi wyrazy uznania za „determinację”, ale jednocześnie zaapelował do niego, by by dał sobie jednak spokój z tym protestem, bo im wchodzi w szkodę i robi Polakom koło pióra. Związkowcy wyrazili to oczywiście zdecydowanie bardziej dyplomatycznym językiem, ale w moim tłumaczeniu taki jest sens owego apelu. „Hambura nie rób tu nam chlewu i obory, my sobie spoko sami damy radę”.
Hambura na to, że okey, że on się cieszy i kontent jest z tego, iż zauważyli jego determinację, ale głodzenia nie może zaprzestać, bo wszystko opłacone, z dietetyczką uzgodnione, ułożone, jest cel, jest metoda i faktycznie jest owa determinacja właśnie, i albo teraz albo nigdy. Bo jak na wagę wchodzi i widzi to co teraz widzi, to nie może potem na siebie przez dwa dni patrzeć. Czas z tym skończyć.
No i tak to Mili Państwo z grubsza sprawa z mecenasem Stefanem wygląda.
Co do faktycznej sytuacji Polaków w Niemczech, istotnych wiadomości, ani tym bardziej wiedzy nie mam, więc nie będę tu rozpowszechniał jakiś nieprawdziwych informacji. Znani mi osobiście Polacy, Polakami już nie są, a przynajmniej za takich się nie uważają, od lat obnoszą się obywatelstwem niemieckim i nie bardzo przyznają się do korzeni. Więc z żalem rozkładają ręce twierdząc, że niewiele mogą mi pomóc „Nie wiemy, nie utrzymujemy kontaktów, jest wolna sobota, zarobieni jesteśmy”.
Doszło nawet do tego, że – przykładowo – syn siostry żony mojego brata, którego ojcem jest pierwszy mąż siostry żony mojego przyrodniego brata, zmienił nawet nazwisko ze swojskiego dość Szubert, na bardziej okazale brzmiące Schuberth i udaje, że po polsku to raczej nie kuma. No więc taka mniej więcej jest sytuacja.
A dbałość mecenasa Hambury o zdrowie, wygląd i lepsze w związku z tym samopoczucie, jak najbardziej popieramy i pochwalamy i życzymy mu sukcesów w walce z nadwagą.
Ci się przynajmniej nie wpieprzają do polskiej rzeczywistości, w przeciwieństwie do „rodaków” zza oceanu.
PolubieniePolubienie
na oko to on jest Sztefan, a nie Stefan… ale ja się nie znam…
PolubieniePolubienie