EXTRASY KULTURA&MEDIA

Faustyna. Oscar czeka i się kurzy

To wielka sensacja, chociażby dlatego, że kończy się gadania a zaczyna działanie. Za chwilę spełnią się więc nasze marzenia (i ministra Glińskiego też) o wielkim polskim filmie, dotykającym wielkich polskich spraw. W tle mamy wielkie pieniądze i jeszcze większe ambicje, scenarzystkę Gibsona i aktorów z pierwszej – ponoć – hollywoodzkiej ligi.

— ◊ —

Na razie zamiast na bohaterach wiodących, budujących narodowe poczucie dumy, skupimy się na tych nieco obocznych, choć ale to nie znaczy że nieważnych.

Główną bohaterką dzieła, które ma zawojować amerykańskie Oscary (sądzę, że przynajmniej pięć jest w naszym zasięgu), będzie tzw. święta Faustyna. To nie jaja Moi Drodzy, strzał w dziesiątkę, bo cały świat czeka na rozwikłanie duchowych rozterek siostry Faustyny, a w zasadzie Helenki, bo Faustyna to jedynie artystyczny pseudonim, pod którym występowała i stała się znana.

Należy też z zadowoleniem odnotować, iż realizacji tego dzieła podejmie się specjalista od filmów o świętych niepojętych, reżyser Michał Kondrat. Sto procent Polaka zero Żyda (nareszcie!). To spod jego reki wyszedł miedzy innymi film „Jak pokonać szatana”. Trudno o lepszą rekomendację przyznacie. Ten gość bez dwóch zdań stworzy nam wielką narodową epopeję. Na kolna proszę!

Reżyser (pan z mikrofonem) Kondrat przy pracy

Wedle prasowych enuncjacji, artysta Kondrat, skupi się na wizjach, proroctwach i objawieniach panny Faustyny. Panny i dziewicy dodajmy dla jasności. Ona nie musiała stosować antykoncepcji, ona była jedną chodzącą antykoncepcją (wystarczy spojrzeć na zdjęcie), acz przypuszczam, że ten interesujący na swój sposób wątek okołoseksualny, nie znajdzie się jednak w scenariuszu filmu.

Może to i nawet dobrze, bo od działa o charakterze i ciężarze narodowym, nie oczekuje się, iż będzie kolejną hollywoodzką papką i filmem z cyklu zabili ją a ona nadal żyje a nawet ucieka. Nic z tych rzeczy.

Reżyser obiecuje, że „zadba o transcendencję” i stworzy „głęboki, przejmujący film, który wstrząśnie sumieniami ludzi, zmusi ich do refleksji i zastanowienia się nad istotą człowieczeństwa”. Czyli wychodzi na to, że zamiast poważnego filmu, znów idziemy w fantasy, ulubiony gatunek polskiego kina niepokoju narodowego.

Zaś co do wspomnianej „refleksji” (i „zastanowienia się nad istotą człowieczeństwa”), to i bez tego filmu wiemy że sprawa jest skomplikowana. W skrócie rzecz w tym, że kiedy wydaje ci się, że rozmawiasz z bogiem, to wszystko jest jeszcze ok, ale kiedy bóg zaczyna ci odpowiadać, to jest to ten ostatni moment kiedy należy się zgłosić do najbliższego ośrodka leczenia zdrowia psychicznego. Panna Faustyna najpewniej ten właśnie kluczowy moment przegapiła i dlatego została świętą.

No i jeszcze na koniec przeanalizujmy, co do tego wszystkiego ma ów Hollywood.

Barbara Nicolosi

Otóż jak wspomniałem na początku, główną scenarzystka (i producentką) filmu ma być ponoć pani Barbara Nicolosi, osobiście twórcy polecona przez pana Mela Gibsona. Z Gibsonem wiele ją łączy, bo oprócz miłości do butelki (plotki), także wielka i nieokiełznana miłość do boga (fakty). Gibson co prawda zarzeka się, iż nie przypomina sobie takiej sytuacji żeby komuś z Polski kogoś polecał, ale kto by tam wierzył facetowi na wiecznej bani. Gorzej, że owa pani Nicolosi, też o tym nic nie wie, a to źle wróży o tyle, że ponoć jest zarobiona a terminy oddania scenariuszy i  innych świętych ma zaklepane na mniej więcej pięć lat do przodu. No, ale nie takich zajętych twardzieli pan minister Gliński już łamał.

Niestety z tymi „aktorami z Hollywood”, historia jest jeszcze bardziej niejasna. Bo po pierwsze nie padły żadne nazwiska, a po drugie nikt z nikim nie rozmawiał, nic nie proponował, nie bukował żadnych terminów. A szkoda, bo akurat w tej chwili tamtejszy przemysł porno wyraźnie kuleje i wiele młodych i zdolnych aktorek jest do wzięcia od zaraz (tylko powiedzcie im, że chodzi o rolę w poważnym filmie a nie numerek w toalecie). Czyli podsumowując nie wygląda to najlepiej.

Oczywiście wszystkie te uwagi mają sens tylko wtedy, jeśli faktycznie rozmawiamy o Hollywood a nie o Bollywood, a nikt nie jest w stanie na razie zagwarantować, że ktoś, gdzieś, na jakimś etapie, w tym ministerstwie kultury na przykład, nie popełnił tu małej literówki. W każdym gdyby nawet, to w Bollywood też mamy znajomości i w razie czego chętnie pomożemy.

6 komentarzy dotyczących “Faustyna. Oscar czeka i się kurzy

  1. Szykuje się wystrzałowy remake. Coś w stylu „Altered states of the minister of culture and national virginity”?

    Polubienie

  2. ereglo

    Wszystko cacy, ale dlaczego zamiast podobizny pani Nicolosi dałeś zdjęcie madame Terlikowskiej? Chyba, że będzie co wcale by mnie nie zdziwiło – bohaterką następnego filmu o polskiej świętej.

    Polubienie

  3. Na Jowisza! Jak to się stało, że przegapiłem sukces dzieła „Jak pokonać szatana”?! Tak czy inaczej, chętnie zapoznam się z halunami Faustyny, jak również ze zbudowanym na ich podstawie światem równoległym.
    Uwaga prywatna: O wiecznym dziewictwie nie decyduje powierzchowność, lecz „wewnętrzne PFEEE…” Ja wiem, że Plugawy Krystyn, czy Prezes Pan urody są raczej nienachalnej, lecz to wewnętrzne PFEEE…, które tak często im się ulewa, powoduje ich samotność i smutną starość.

    Polubienie

twój komentarz:

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.