POLITYKA

Kościół z partią. Zawsze i wszędzie!

Karykatura biskupa Leszek Sławoj Głódź, mimo że ponoć już nie pije, to nadal gada jakby pił, a na dodatek jeszcze ćpał.

Niezależnie od tego jak jest naprawdę (to wie tylko ten, kto ewentualnie śpi z nim w jednym łóżku), nabieram coraz bardziej niepodważalnego przekonania, że to wcale nie taki cynik za jakiego powszechnie jest uważany, a jedynie zwykły jełop.

Wracam do jego pasterkowego kazania. To jedno z tych wielu, które niezbicie dowodzi, że szachy mu się we łbie poprzestawiały. Pamiętacie, co wtedy między innymi powiedział?

„Polskich spraw nie rozstrzygnie ani ulica, ani zagranica, ani ręka podniesiona w Brukseli, a wymierzona przeciw rozporządzeniom w Polsce, ani poklask dla decyzji, które negują suwerenność naszego ustawodawstwa”.

I dalej zgodnie z zamówieniem pouczał opozycję, tę która „bezczelnie krytykowała reformy PiS”, posuwając się nawet do „zdrady, jak tych sześcioro posłów którzy głosowali za rezolucją Parlamentu Europejskiego potępiającą polski rząd”.

Dla równowagi dał przykład prawdziwego i przyzwoitego Polaka.

„Kardynał Stefan Wyszyński, ilekroć udawał się za granicę w czasach PRL-u, konfliktu, za Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego, nigdy o pierwszych sekretarzach źle nie mówił, nie mówiąc o problemach w ojczyźnie”.

I tu niestety mocno przestrzelił. Bo ani osoba Wyszyńskiego szczególnie święta, a i czasy zupełnie do siebie nieprzystające. Czyli przykład zupełnie absurdalny.

Jak się jednak na tym nieco zastanowić, to da się to wszystko podciągnąć pod jakiś wspólny mianownik.

Otóż ten cały Wyszyński dlatego nie krytykował tamtejszej władzy i nie mówił źle o towarzyszach sekretarzach (choć to nie do końca jest prawdą), bo on i jego kościół całkiem dobrze z tą władzą współżyli i się przyjaźnili. Głódź doskonale powinien o tym wiedzieć, chyba, że jest autentycznym głupkiem.

Za ową „przyjaźń” i pokojową koegzystencję, kościelni wystawiali władzy sowite rachunki, przynajmniej jak na tamte czasy i możliwości. A co jak co, ale kasę to Wyszyński lubił i cenił ja bardziej niż papieża. Więc Wyszyński i jego zaradni kumple (od wieków niezmiennie zaradni), ciągnęli od tej władzy ile się da. A kasa płynęła całkiem szerokim strumieniem, między innymi za to, że kościelni obiecali, iż nie będą się wychylać i nie będą na władzę po zagranicach pyskować. To władzy było bardzo na rękę, bo tamta władza z zagranicą liczyła się o wiele bardziej, niż ta obecna niemiłościwie nam panująca. Stąd więc kolega Wyszyński „nigdy o pierwszych sekretarzach źle nie mówił, nie mówiąc o problemach w ojczyźnie”. Nie wychylał się, bo uważał iż z umów należy się wywiązywać, no i nie kąsa się ręki która karmi.

To jest ta cała tajemnica zastanawiającej czasami powciągliwości kardynała Wyszyńskiego.

Nie inaczej jest i dzisiaj, bo obowiązuje w gruncie rzeczy ten sam schemat. Dziś kościół, a w zasadzie wszystkie te prominentne typki w kieckach będące jego emanacją, również zawzięcie milczą na temat nowych towarzyszy sekretarzy i ich zbójeckiej polityki. Jedyna różnica to taka, że ci sekretarze w odróżnieniu od tamtych, mogą otwarcie i bez udawania klęczeć i leżeć plackiem w kościołach, a nawet łapać w locie hostie.

Za to milczenie i za tę przychylność, kościół polski bierze wynagrodzenie, tak jak i brał je kiedyś. Jest ono skandalicznie wysokie i nijak nie przystaje ani do poziomu usług, ani poziomu tudzież kadry. Liczy się jednak zachłanność! Nawet mafia w swoich najlepszych czasach nie grabiła państwa na taką skalę i z taką bezwzględnością, jak robi to, całkiem oficjalnie zreszta, kościół.

W tym też sensie wypowiedź Głódzia nie powinna dziwić. Nie powinien dziwić również jego atak na opozycję, bo to przecież część obowiązującego kontraktu. Poza tym, szczerze mówiąc, to także atak na autentycznych i najbardziej niebezpiecznych wrogów kościoła. Bo przecież jeśliby opozycji, takiej czy innej, udało się wspólnie z Brukselą odprawić ten rząd na śmietnik, no to byłby to bardzo poważny cios w interesy kościoła. Bo każda następna władza, pomna destrukcyjnej roli kościoła, nie była by już pewnie tak skłonna do płacenia, nie dała by się tak bezczelnie okradać. Interes poważnie mógłby więc ucierpieć. A jakby jeszcze zaczęli rozliczać za pedofilię i jakże liczne niesłusznie „odzyskane” dobra, no to widmo pójścia z torbami było by bliskie i przerażające.

Teraz więcej lepiej pewnie rozumiecie to na pozór bezsensowne pierdolenie pasterkowe. Nie zmieniam o nim zdania: to jełop, który przez własna głupotę się wygadał. Potwierdził, że istnieje taki układ politycznie zsynchronizowany. „My PiS chcemy rządzić Polska, a wy kościelni chcecie rządzić nami. My wam damy kasę a wy nam dacie wsparcie, zwalczając naszych wrogów. Władzą się sprawiedliwie podzielimy”. Wyszyński byłby z takiego układu dumny. Partia z Kościołem! Kościół z Partią! Zawsze i wszędzie!

4 komentarze dotyczące “Kościół z partią. Zawsze i wszędzie!

  1. „Ten cały Wyszyński”…nieuzasadniona, paskudna napaść na nekwestionowany autorytet Kościoła. Kardynał chyba na to nie zasłużył.

    Polubienie

    • Polak2

      Jak słusznie zauważyłeś, to tylko autorytet kościoła. Jaki kościół – takie autorytety.

      Polubienie

    • Panna Lucjanna

      A cóż w tym paskudnego? Żadnych nieprzyzwoitych słów w stosunku do niego, żadnych napastliwych epitetów, grzecznie w miarę jak na tutejsze standardy. Żadne granice w tym wypadku nie zostały przekroczone. Więc spoko Ron bez onanizmu proszę.

      Polubienie

  2. Sprawdzone w kalendarium Wyszyńskiego jego podróże zagraniczne po 1945: był zylion razy w Watykanie. I tyle.
    Więc uwierzę, że „o pierwszych sekretarzach źle nie mówił, nie mówiąc o problemach w ojczyźnie”.

    Polubienie

twój komentarz:

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.