Jak odplamiając skutecznie plamimy

Andrzej Duda korzystając z uroczystych obchodów rocznicy Marca (nie wiem doprawdy, czy ONI bardziej z marca się ciszą, czy może jednak wstydzą), miał okazję nieco się polansować. Wypadło to jednak dość cienko, bo tak  się dzieje, kiedy usiłuje się za wszelką cenę wybielić i odplamić polską historię. Chciał dobrze, ale wyszło jak zawsze. 

◊

Takie usilne wybielanie historii, na duś (duduś?) i na rympał, to zadanie wyjątkowo niebezpieczne, bo jak życie pokazuje, łatwiej tę Polskę jeszcze bardziej pognębić, niż ją wybielić. No ale głupiego nikt zazwyczaj nie zmusza do mówienia, on sam bardzo chce, bo sądzi, że jest geniuszem. Taki oto mały cytat:

„Niektórzy mówią, że dzisiejsza Polska powinna przeprosić za tamten antysemicki akt dokonany przez ówczesne władze, że byli Polacy, którzy się do tego przyłączyli, że wypędzono z Polski tysiące ludzi. (…) ale dzisiejsza wolna Polska, niepodległa, moje pokolenie, nie ponosi odpowiedzialności i nie musi za to przepraszać”.

No i tu właśnie prezydent się ewidentnie zagalopował, a w zasadzie podciął gałąź na której siedzi a nawet wisi, cała polska antyniemiecka retoryka historyczna.

Gdyby zastosować logikę Dudy, to dzisiejsze niepodległe i wolne od faszyzmu, demokratyczne Niemcy, nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za to, co działo się w latach 1939-1945 i tym samym nie muszą za nic przepraszać!

To inne pokolenie, takie samo mniej więcej jak pokolenie Andrzeja Dudy, jego kolegów i politycznych przyjaciół. Tak więc domaganie się teraz od nich żeby się pokajali, domaganie się jakiś z księżyca wziętych i zaległych niby reparacji, jest czystym absurdem i banalnie nieudolnym, choć na swój sposób śmiesznym  politycznym skeczem.

I dalej się kierując logika Dudy, rzec trzeba, że to nie państwo niemieckie za coś odpowiada, nie Niemcy jako naród, ale co najwyżej patologiczne jednostki. Czyli jeśli chcemy jakiegoś wyimaginowanego zadośćuczynienia, to domagajmy się go od Hitlera, Goeringa, czy Goebbelsa, acz formalnie będzie z tym spory kłopot, bo oni po prostu nie żyją. W każdym razie nie mieszajmy do tego narodu, nie oskarżajmy Niemców jak leci, bezpodstawnie i na wyrost, bo zło czyniły jednostki, które naród spacyfikowały niczym komuniści spacyfikowali dzielny naród polski (na wieki wieków amen, a Maryja zawsze Dziewica!).

To jest nasza logika, więc trzymajmy się jej także w stosunku do innych.

Współgra z tym także retoryka premiera (oraz jego kolegów), który nie tak dawno tychże Niemców przekonywał, że za Marcem, antysemityzmem i powiązanymi z tym antysemityzmem pogromami, nie stali Polacy, tylko jacyś bliżej nieokreśleni Ktosie, jacyś komuniści, którzy w ogóle nie wiadomo, czy byli Polakami (no jak byli, skoro nie byli). To też całkiem celny strzał w kolano i woda na młyn „niemieckich rewizjonistów”.

Wysłuchując polskiego premiera i ucząc się od niego specyficznej historycznej logiki, mogą teraz otwarcie twierdzić, że za ruchem nazistowskim i wszystkim tym co ruchu tego było konsekwencją, nie stali Niemcy, tylko bliżej nieokreśleni faszyści, a w ogóle całym tym interesem jak powszechnie wiadomo kręcił żaden tam Niemiec, tylko austriacki malarz pokojowy.  I mają tu wiele racji!

Można to nazwać polsko-niemiecką symetrią historyczną, która powinna od tej pory dominować w naszych wzajemnych rozliczeniach z przeszłością. A Dudzie i Morawieckiemu gratulujemy, jesteście twórcami naprawdę wizjonerskich teorii. No i poczucia humoru przy okazji.